LITWA
Siostry miłosierdzia - opieka nad
potrzebującymi
(aut. Weronika Wojciuk , Nasz Czas,
Wilno nr 27/2002)
W każdym społeczeństwie jest spora liczba
ludzi, których możliwości zachowania niezależnego sposobu życia
są ograniczone. Na skutek różnych urazów, wrodzonych lub nabytych
chorób, zmian wiekowych obserwuje się utratę albo osłabienie różnych
funkcji organizmu. "Starość - nie radość" - głosi przysłowie,
jeśli zaś, nie ma ani rodziny, ani bliskich, ani krewnych, to trzeba
prosić obcych o pomoc...
Dawniej nazywano je siostrami miłosierdzia. Dzisiaj - to pielęgniarki.
Spośród 70 etatowych sióstr na Litwie pozostało tylko 20. Państwo
nie ma pieniędzy na opłacanie tak potrzebnej pracy. Dlatego więc
w roku ubiegłym Litewski Czerwony Krzyż przy pomocy pokrewnej organizacji
niemieckiej opracował projekt bezpłatnego przeszkolenia 300 wolontariuszek
do opieki w domu nad chorymi samotnymi ludźmi.
Lidija Semënienë, koordynatorka sióstr miłosierdzia Czerwonego
Krzyża powiatu wileńskiego, już od ponad 10 lat opiekuje się dziesięcioma
niepełnosprawnymi osobami.
- Kiedy poinformowano nas, że nie ma pieniędzy na wynagrodzenia,
nie mogłam przecież powiedzieć moim podopiecznym, że więcej już
nie przyjdę - mówi pani Lida. - Jeśli nas opuścisz, to umrę, słyszałam
od nich często. Po drugie, gdy od wielu lat opiekujesz się człowiekiem,
staje ci się on drogi, jest jak gdyby członkiem rodziny. W żaden
sposób nie mogę zapomnieć historii pewnej prawie stuletniej staruszki
Natalii G., którą po przepisaniu na niego mieszkania, od razu opuścił
siostrzeniec, mieszkający w Polsce. Ile razy do niego dzwoniłam,
prosiłam, żeby chociaż od czasu do czasu przyjechał do ciotki. Ale
daremnie. Wreszcie przyjechał, posadził staruszkę do samochodu i
zabrał do siebie. Potem nie miałam o Natalii żadnych wiadomości,
ale dopiero po pewnym czasie dowiedziałam się od sąsiadów, że u
siostrzeńca niebawem zmarła.
W ogóle chcę powiedzieć, że darowizny mieszkań, ziemi i innego
mienia negatywnie rzutują na dalsze losy ludzi starych. Dopóki
mieszkanie nie jest przepisane, krewni lub sąsiedzi jeszcze się
nieco troszczą, ale wystarczy, aby otrzymali pożądane mienie, gdy
ich postępowanie zmienia się radykalnie.
Pani Lidija musi też szukać sprawiedliwości w innych instytucjach.
Na przykład, pewna staruszka - Olga O., którą się opiekuje, z "Telekomasu"
otrzymała rachunek na sumę 267 litów, za rozmowy z ... Izraelem,
przy czym w godzinach nocnych. Mimo że nie ma nie tylko krewnych,
ale nawet znajomych w tym dalekim kraju, rachunek musiała opłacić,
"zanim nie zostaną wyjaśnione okoliczności", jak powiedziano
jej w "Telekomasie". Chociaż odtąd minęło już sporo czasu,
jednak winnych nie znaleziono, a pieniądze staruszki przepadły.
Jak już wspominałam, w tym roku przygotowano 300 wolontariuszek,
które mają chodzić po domach i udzielać bezpłatnej pomocy samotnym
chorym osobom. Średnio na każdy powiat Litwy przypada po 30 wolontariuszek.
Powiat wileński ma ich najwięcej, bo 46 osób. Ale wcale nie
każda może pracować jako siostra miłosierdzia. Młode dziewczyny
nie wytrzymują długo. Na kursy przeważnie zapisały się kobiety w
wieku średnim i nawet emerytalnym. W wydziale opieki społecznej
każdej gminy inspektorzy wiedzą, kto i jakiej potrzebuje pomocy.
Co prawda, do wielu ludzi przychodzą etatowi pracownicy z Centrum
Pomocy Społecznej. Przynoszą oni ludziom starym artykuły spożywcze
i leki, sprzątają mieszkania, odprowadzają do polikliniki, ale z
reguły nie znają się na pielęgnowaniu chorych. Dlatego więc, zaistniała
potrzeba zorganizowania kursów pielęgniarek.
Rozmawiałam z wieloma kobietami, które ukończyły te kursy. Naturalnie,
że nie wszystkie będą mogły lub zechcą świadczyć ludziom starym
bezpłatną pomoc. Ale większość tych kobiet jest gotowa pracować
i złożyła pierwsze wizyty, zapoznała się ze swymi podopiecznymi.
Na Zachodzie ruch ten jest bardziej rozwinięty i ma duże doświadczenie
oraz wieloletnie tradycje. My pod tym względem jesteśmy spóźnieni,
ale istnieje nadzieja, że ruch sióstr miłosierdzia zakorzeni się
również u nas. Najważniejsze, aby na Litwie znalazły się dziewczęta
i kobiety z wrażliwym i współczującym sercem, gotowe do udzielania
bezinteresownej pomocy samotnym i chorym ludziom.
Na zakończenie nieco statystyki. W roku ubiegłym 313 pielęgniarek
Czerwonego Krzyża (razem z wolontariuszkami) opiekowało się 1528
osobami. Wśród nich 940 było inwalidami I i II grupy. Siostry miłosierdzia
swych podopiecznych wizytowały 64,1 tys. razy. Samotni staruszkowie,
chorzy często byli odwiedzani w Wilnie (310 podopiecznych), w Poniewieżu
(115 podopiecznych), w Olicie (110 podopiecznych), w Szawlach (98).
|